piątek, 4 maja 2012

Dokument, co to takiego?







Dokumentacja zdjęciowa



Nieskończona ilość możliwości wyboru przyprawia mnie o zawrót głowy. Dochodzimy do półmetku. Jako formę licencjatu wybrałam sobie dokument, medium: film, temat: kamienica w której mieszkam (tak wiem na mojej uczelni mogę wybierać sobie środki artystycznego wyrazu dowolnie i cenię ją sobie za to niezmiernie i chyba tylko za to;). Dopóki był to wyłącznie temat w mojej głowie to potrafiłam sypać historyjkami o "Smuli"-kowskiego jak z rękawa tylko teraz gdy przystąpiłam do realizacji jestem przerażona. Tak przyznaję, przeraża mnie powiększająca się ilość materiału i coraz większa dezorientacja w tym co chcę pokazać.
Podstawą był/jest człowiek. To logiczne, całe zainteresowanie wypływa i dotyczy nas samych i z tym nie mam problemu. To człowiek i jego zachowania mnie interesują. Problem zaczyna się w momencie w którym przechodzę do formy czyli właśnie dokumentu. Bo czym on jest i jak to się wszystko ma w stosunku do sztuki? Z jednej strony szukam prostoty. Szukam opowieści niezapośredniczonych przez kulturę. Szukam sytuacji, w których pomiędzy człowiekiem a wydarzeniem jest tylko zdobyte przez niego doświadczenie. Szukam prawdziwego człowieka jednocześnie mając na uwadze odbiór na który nałożony będzie filtr tego co do tej pory przeczytałam, zobaczyłam, obejrzałam. Filtr kultury, metafor i przenośni. Czy to w ogóle ma sens?