wtorek, 9 września 2008

Niezbędnik Mumbaj!

Najtańszy nocleg na Colabie to Salvation Army Red Shield Hostel, znajduje się on niedaleko hotelu Taj(a ze znalezieniem tego nie powinno być problemu) 30 Mereweather Rd. Miejsce do spania w dormie już od stukilkudziesięciu rupii. Generalnie double minimalnie kosztuje 500-600 rupii. Ciężko jest zejść poniżej tej kwoty nawet przy bardzo kiepskich warunkach.

Z lotniska autobus to ok 90 min. Taxi najlepiej wziąć na samym lotnisku PREPAID. Wtedy jest pewność że nikt sobie potem nie naliczy nic dodatkowo. Taksa na Colabę kosztowała nas 390rupii.
Riksze nie mogą wjeżdżać do centrum więc możecie je sobie na stępie odpuścić.
Jeśli chodzi o poruszanie się autobusem to nr są po bokach autobusu a bilety u kierowcy. Bardzo fajnym autobusem jest linia 123, ma on dość długą trasę, a można dużo zobaczyć bo jedzie on z Colaby aż na plażę. Z Colaby na Craford Market dostaniemy się linią 3.

sobota, 6 września 2008

Witaj przygodo!!!!


Jestesmy. Godzina 6 rano przylot na pograzone w totalnym chaosie jak na standardy, ktore znamy z Europy, lotnisku. No i pierwszy problem. Pan celnik stwierdza ze ja to nie ja. W sumie biorac pod uwage zdjecie w paszporcie z wlosami do pasa i dzisiejsze krotkie, przetrzebione, z jednej strony w ogole wygolone do skory to moze nawet przyznam mu racje :) No, ale udalo sie. Po ogarnieciu plecaka, zamianie kilku dolarow na rupie( w sumie jak to na lotnisku srednio korzystnie) czas udac się po taksowke. Na Mumbajskim Chatrapati Shivaji International Airport jest jest mala budka, tuz przed wyjsciem, w ktorej mozna wykupic taka takse i nikt nie probuje Cie oszukac(!) Tak wiec po zaplaceniu 300 rupi otrzymaysmy wyswiechtany kawaek papieru z numerem zolto-czarnego pojazdu i udalysmy sie do wyjscia. Minal juz prawie rok, ale ta sciana goracego, wilgotnego powietrza ktore dopadlo mnie po przejsciu przez ruchome (sic!) drzwi pamietam zadziwiajaco dobrze. Specyficzne, niespotykane nigdzie indziej. Z domieszka smrodu rozkladajacych sie resztek jedzenia i slodkiego zapachu zoltych kwiatkow skladanych w ofierze, ktore do tej pory nie wiem jak sie nazywaja...

Jedziemy...